• RSS
  • Delicious
  • Digg
  • Facebook
  • Twitter
  • Linkedin
Posted by Cathy - - 3 komentarze

"Birds of paradise" to utwór stosunkowo mało znany szerszej rzeszy słuchaczy, ale z pewnością jeden z najpiekniejszych i budzących niesamowite emocje u tych, którzy znają jego znaczenie.
Poznałam go kilka lat temu, gdy mój brat był w Bośni. To on właśnie poprosił mnie o jego odszukanie. Przyznam, iż byłam zaskoczona, bo nie rozumiałam. Dopiero, gdy zaczęłam szukać informacji na jego temat, dowiedziałam się, co znaczy ten utwór, kiedy jest grany i dlaczego ...
I do dzisiaj nie potrafię go słuchać bez czegoś, co ściska mnie w gardle i powoduje, że zaczynam dostrzegać to, czego na ogół nie dostrzegam.

Utwór poświęcony tym, którzy nie wrócili...

Jedno z nalepszych wykonań, jakie słyszałam.

Who are you
who am I? Is it real
do we touch the sky?
Nothing's real - all disguise
said the birds of paradise.
I'm afraid
can't you see
tell me where do you carry me.
You will soon realize
said the birds of paradise.
Flying home
flying home to the land that
you once have known

To the peace that once was
true for a little girl
like you.
Flying home
flying home from a world
that is made of stone
Till your heart is light
and free like it once was
meant to be.
How can I go ahead when my
eyes are becoming wet?
Save your tears - dry your eyes
said the birds of paradise.
But the times passing by
say how long do we have to fly?
Moon will set, sun will rise
said the birds of paradise.
Flying home
flying home to the land that
you once have known
. .
Flying home
flying home from a world
that is made of stone
Till your heart is light
and free like it once was
meant to be.
Hear the sound
see the light
now I know that our way was right
Morning sun can make you wise
said the birds of paradise.
Birds of paradise

I za każdym razem, gdy słyszę głosy, że słowa tej piosenki są banalne a muzyka mało ambitna, wiem, że pisze to osoba, która nigdy nie miała bliskiego, który był na misji w Iraku, w Afganistanie, Bośni, czy gdziekolwiek indziej... Bo utwór arcydziełem nie jest, zgadza się, ale nie o to przecież w nim chodzi...
[ Ciąg dalszy ... ]

Posted by Cathy - - 2 komentarze


Andrzeja Pilipiuka zaliczałam do grona moich ulubionych polskich autorów. Niestety, czasu przeszłego nie mogę tutaj nie użyć. Po lekturze wszystkich czterech tomów "Oka Jelenia" jestem rozczarowana, zawiedziona i na jakiś czas mam dość znajomości z tym pisarzem.

Wielkie nadzieje pokładałam w tym cyklu. Pomysł ciekawy, autor mi bliski i znany, więc jak mogłam nie sięgnąć w końcu po cztery tomy przytargane mi przez tatę? Nie mogłam.

Już sam początek nieco mnie zaskoczył, ale nie byłam pewna jeszcze, czy jest to zaskoczenie na plus, czy też wręcz przeciwnie. Nieco zdezorientowana czytałam dalej i z każdym kolejną częścią miałam ochotę wrzasnąć "WTF!?". Bohaterowie przeszli taką metamorfozę, jakby Pan Pilipiuk nie do końca był pewny, w jakim kierunku powinna pójść stworzona przez niego postać. Straciły na wiarygodności i sama już nie wiedziałam, czy Helę mam lubić, czy też poddać się ogarniającej mnie irytacji co do jej osoby. Szkolny informatyk wyrwany ze swoich czasów, zagubiony i nie potrafiący sobie poradzić z tak prostym zadaniem, jakim jest przetrwanie kolejnego dnia, nagle staje się super bohaterem wychodzącym z każdej opresji wręcz w Hollywoodzkim stylu, opierając się o pomysły, jakich nie powstydziłby się sam McGayver. No i biedny licealista - niedojrzały chłopiec, który nie był w stanie wykrzesać z siebie odrobiny zdrowej chęci samoobrony na początku, a kończy niemalże z osobowością szlachetnego rycerza...
Sama Łasica, postać obca, zimna i drastycznie mechaniczna, nagle nabiera ludzkich cech, przecząc tym samym istocie swojego bytu.
Ok, zmiany może i słuszne, tylko... mało wiarygodne i kompletnie nieprzekonywujące.

Konflikty na tle religijnym, trochę politycznego bełkotu, medycyna od podstaw, nieco Matrixa i spojrzenie na świat oczami żydowskiej dziewczyny - taką mieszankę zaserwowano nam tutaj w lekkiej, aczkolwiek trudnej do zaakceptowania formie.

Ostatni tom "Pan Wilków" to kulminacja wszystkich najgorszych cech tego cyklu. Brak spójności, logiki, autentyczności i ... zakończenia. Mamy tam wszystko - złych Chińczyków, XVI wiecznych prostych ludzi, którzy bez wahania i mrugnięcia okiem przyjmują i ograniają to, czego ogarnąć nie powinni, wątek taniej love story, kolejne wskrzeszenia, wizje i całą masę wydarzeń budzących już nie zaciekawienie, a zwyczajne znużenie.
I choć po cichu liczyłam, że może tom V zepnie to wszystko w sensowną całość, to odkładając książkę po ostatniej stronie tomu czwartego, nie jestem pewna, czy miałabym siłę i ochotę znowu zanurzać się w ten świat...

Cykl "Oko Jelenia" poznałam, bo poznać musiałam, jako miłośniczka tego typu literatury, ale literaturą przez duże "L" na pewno dla mnie nie jest. Przykro mi, Panie Pilipiuk, ale mam wrażenie, jakby ktoś tu próbował odcinać kupony od swojego dotychczasowego dorobku i pomyślał "skoro kupili tamto, kupią i to". Ja kupić nie zamierzam...
[ Ciąg dalszy ... ]

Posted by Cathy - - 0 komentarze

Jako, iż tamten blog z założenia ma dotyczyć minerałów i wszystkiego, co z nimi związane, to pomyślałam sobie, że dobrze by było nie zaśmiecać go informacjami i moimi nie zawsze mądrymi przemyśleniami z mojego życia prywatnego.

Stąd też pomysł na stworzenie odrębnego bloga, o nieco innej tematyce. Ok, minerały uwielbiam, kosmetyki z definicji również, ale to nie jest cały mój świat (a takie wrażenie mogą z pewnością odnieść osoby odwiedzające mojego bloga). Nie, wbrew pozorom, są też inne sprawy, którymi się zajmuję. Nie spędzam całych dni na robieniu swatchy, opisywaniu minerałów i zachwycaniu się nimi. To zabawa (czasochłonna, to fakt), ale tylko malutka część mojego świata.

Mam nadzieję, że ten blog również znajdzie czytelników i mam nadzieję, że znajdą się osoby, które będą chciały poznać mnie bliżej, a nie oceniać mnie jedynie poprzez pryzmat moich czysto kobiecych zainteresowań.

Tu na posty o kosmetykach, zakupach itp. nie znajdzie się miejsce. Za to przeczytać będzie można o tym, co mnie cieszy, co mnie irytuje, co sprawia mi frajdę i co wkurza mnie niezmiernie, a także wszystko to, czym będę chciała się z Wami podzielić.

Trochę czasu pewnie upłynie, zanim nadam mu ostateczny kształt i formę, zwłaszcza, że czas to ostatnio towar wysoce deficytowy. A przecież są wakacje, pora urlopów i odpoczynku, więc teoretycznie powinnam mieć go więcej, zwłaszcza, że kilka zajęć mi odeszło. Jak więc wobec tego wytłumaczyć to, że mam go tak mało?
Ba, ja przecież nawet teoretycznie jestem kobietą samotną ostatnio :)
I wciąż się tego uczę...
[ Ciąg dalszy ... ]