• RSS
  • Delicious
  • Digg
  • Facebook
  • Twitter
  • Linkedin
Posted by Cathy - - 1 komentarze

Znikam na jakiś czas. Nie wiem, ile to potrwa - 2-3 dni, czy tygodnie, miesiące. Jest mi źle i kompletnie nie mam ochoty rozmawiać absolutnie z nikim, nie chcę zmuszać się do uśmiechu, do udawania, ze wszystko jest ok, bo nie jest...

"I close my eyes and hope that this is just another dream
Reality can't really be as bad as it seems
I hope for something better but I'm waiting for the worst
And when I open up my eyes I see the bubble burst
All my dreams are broken as the world is torn apart
Was it really meant to be this way right from the start
If this is all we live for then I wish that I was dead
Just so I could stop these thoughts from going through my head
[ Ciąg dalszy ... ]

Posted by Cathy - - 1 komentarze

Skoro już zaczęłam muzyczne tematy, to pociągnę je dalej. Muzyka w moim życiu jest bardzo ważna. O ile tv praktycznie nie oglądam, to nie wyobrażam sobie dnia bez muzyki. Słucham jej sprzątając, odreagowując ciężki dzień, a także biorąc długą kąpiel i robiąc masę innych równie prozaicznych czynności.
Nie potrafię jednoznacznie określić typu muzyki, jaka jest mi bliska, nie umiem zamknąć się w określonym gatunku, gdyż praktycznie z każdego są perełki, którym z przyjemnością pozwalam brzmieć...
Lista moich faworytów muzycznych :
1. Bon Jovi - niekwestionowany lider. Za całokształt :D
"Always", "Bed of roses", "Thank you for loving me", "I'll be there for you", "This ain't a love song", to idealne kawałki na te chwile, gdy z nostalgią oddaję się wspomnieniom i potrzebuję wyciszenia. Piękne ballady i elektryzujący głos, ckliwe teksty i wieczór z chusteczką gwarantowany :D
"Unbreakable", "Bang a drum", "Keep the faith", "Who says you cant't go home"- doskonałe przy sprzątaniu :D Fantastycznie mi się przy tym ogarnia mieszkanie nieudolnie kręcąc się w rytm muzyki :) Ani się obejrzę, jak sprzątanie skończone..
Występy Jona na żywo to osobny temat i za każdym razem wprawia mnie w zdumienie fakt, jak bardzo seksowny może być męski uśmiech (nie wspomnę o sposobie, w jaki porusza się na scenie :D )
2. Meat Loaf- od wielu, wielu lat w ścisłej czołówce. Przygodę z nim zaczynałam oczywiście od klasyki, czyli "I'd do anything for love". I w tym się zamknęłam przez jakiś czas. Aż do dnia, kiedy usłyszałam "Bat out the hell" i ciarki mnie przeszły. Potem przyszła kolej na "Paradise by the dashboard light (czyli "Do you love me?
Will you love me forever?
Do you need me?
Will you never leave me?
Will you make me so happy for the rest of my life?
Will you take me away and will you make me your
Wife?
I gotta know right now
Before we go any further
Do you love me !!!?
Will you love me forever !!!?

Let me sleep on it
Baby, baby let me sleep on it
Let me sleep on it
Ill give you an answer in the morning"
I ten kawałek długo u mnie był numerem jeden. Do chwili, gdy poznałam "Couldn't have said better" w duecie z Patti Russo... Totalna magia między nimi i coś, co sprawiło, że zobaczyłam nagle w nim mężczyznę, a nie tylko wspaniałego piosenkarza. I nagle nie wiedzieć czemu, wydał mi się całkiem sexy, choć znacznie odbiegający od moich dotychczasowych wyobrażeń na temat męskiego ideału :)
"You have the right to remain silent
I'll get the lights... you get that smile
and you say nothing at all
Well I couldn't have said it better myself
Tonight the conversation takes the fall
Just love me like you love nobody else.."
Dziś mam na koncie prawie wszystkie wydane przez niego albumy :)
3. Celtic Woman. Odkryłam tą grupę kilka lat temu zupełnie przypadkiem. Pierwsze spotkanie nie było zbyt obiecujące - wstyd się przyznać, pomyślałam - znowu jakieś wyjące laleczki :)
Dopiero, gdy usłyszałam "Caledonię" i "Mo Ghile Mear" postanowiłam przyjrzeć się im bliżej. I zostałam z tą muzyką na dłużej. Niesamowicie piękne kobiety, wspaniałe wokale i autentycznie zachwycające, wysmakowane show, jakie robią na scenie. Koncert w Slane Castle z 2006 roku na DVD zakupiłam jak tylko znalazłam na ebayu :) Uwielbiam celtyckie i irlandzkie klimaty, a w ich utworach można znaleźć tego całkiem sporo
4. Orthodox Celts - to dość specyficzna grupa, tylko i wyłącznie dla fanów tradycyjnych irlandzkich nut. Urzekli mnie swoim wykonaniem "Star of the County Down" i ani się obejrzałam, jak kupilam płytę. Jeden z moich ulubionych utworów to "Can you get me out"
5. Loreena McKennitt - zachwycający głos i utwory przy których mam dreszcze. Słuchając "Highwaymana" nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czytam zapierającą dech w piersiach tragiczną i przejmującą powieść, a nie słucham kawałka muzycznego.
6. Michał Bajor - jeden z najlepszych męskich głosów w Polsce. Aktor o dość irytującej mnie osobiscie powierzchowności, ale przy jego piosenkach zapomninam o tym, jak bardzo działa mi na nerwy i tonę w dźwiękach i słowach jego muzyki. Słuchać nauczyła mnie osoba, która była przelotem w moim życiu, ale zostawiła po sobie wiele ciepłych wspomnień.."Chciałbym", "Moja miłość największa", "Nie opuszczaj mnie" już zawsze będą kojarzyć mi się z tą osobą...
7. Romek Roczeń - fantastyczny człowiek i wspaniały głos. Jego koncerty na żywo dają taką dawkę pozytywnej energii, że z każdego wracam naładowana na następny tydzień :) Jeden z moich ulubionych wykonawców szantowych. Niesamowite ciepło w głosie i urzekająca barwa głosu sprawiają, że nie tylko świetnie się bawię na jego występach, ale także odpływam słuchając "Kobiet z portu", "Emeryta" czy "Wilka"... Trzeba go koniecznie posłuchać na żywo.
8. Pink - to moje zdziwienie i zaskoczenie. Wcześniej kojarzyła mi się z kolejną rozwrzeszczaną amerykańską gwiazdeczką i nie miałam ochoty nawet poznać jej bliżej. Aż pewnego dnia zupełnie przypadkiem usłyszałam cover Janis Joplin "Piece of my heart", a zaraz po nim "Dear Mr President"... To był dla mnie szok. Nagle okazało się, że Pink ma swietną barwę głosu i potrafi coś więcej niż biegać jak oszalała po scenie.. "The one that got away"w wersji akustycznej zachwyca.
A prosty i nieskomplikowany kawałek "Live me alone" wykonuje tak genialnie, że mogłabym go słuchać każdego ranka (może dlatego, ze słowa idealnie pewnego dnia wpasowały się w to, co czułam ... )
Go away
Give me a chance to miss you
Say goodbye
It'll make me want to kiss you
I love you so
Much more when you're not here
Watchin all the bad shows
Drinking all of my beer

I don't believe Adam and Eve
Spent every goddamn day together
If you give me some room there will be room enough for two
Tonight
Leave me alone I'm lonely
I don't wanna wake up with another
But I don't wanna always wake up with you either
No you can't hop into my shower
All I ask for is one ***kin' hour
You taste so sweet
But I can't eat the same thing every day
Cuttin off the phone
Leave me the ***k alone
Tomorrow I'll be beggin' you to come home"
9. Metallica - mimo, iż na tej liście wylądowali na tak dalekim miejscu, to zupełnie szczerze mogłabym umieścić ich w ścisłej czołówce. Nie ma nic lepszego na doła niż ustawienie głośności na max, załozenie słuchawek i pozwolenie, by ich muzyka wypełniła całą mnie... Mimo, iż uwielbiam ich ballady, to jednak znacznie częściej sięgam po nich wtedy, gdy jestem totalnie wkurzona... Kilka minut z Metallicą pozwala mi odreagować :)
10. Evanescence - równiez z gatunku tych mocniejszych brzmień (choć nie podoba mi się kierunek, w jakim zmierzają).

Ciężko zamknąć się w dziesiątce ulubionych artystów. Jest cała masa kawałków, które uwielbiam, choć płyty, z jakich pochodzą, niekoniecznie w całości wielbię równo mocno.
Przykładem tego jest "Na zakręcie" Krystyny Jandy (piosenka o mnie i moim życiu), czy "Promise me" Beverly Craven (tu wspomnienia głównie wysuwają ją na znaczącą pozycję), "Always" Whitney Houston (jak wyżej), pojedyncze kawałki z repertuaru Aerosmith, IRY (ale tej starej, dobrej), Shout (czy ktoś ich jeszcze pamięta), Edyty Geppert (choć tu raczej znaczna większość), "Czwarta nad ranem" SDM (ryczę przy tym za każdym razem), Susan McKeown, The Sandcarvers, Mary Black, czasem Vill Gill w rozsądnej dawce (tak, tak, przyznaję:D), czasem nawet Blake Shelton i "Austin", Leonard Cohen i polski Zembaty, oczywiście Janis Joplin, The Doors, utwór "Postcards from L.A", fantastyczny znajomy z YT - Krzysztof M. jego wykonanie "Dutchmana" powala mnie za każdym razem, gdy go slucham.... ("My Island" również) I wiele, wiele innych :)
[ Ciąg dalszy ... ]

Posted by Cathy - - 0 komentarze

Moja przygoda z Jonem zaczęła się wiele, wiele lat temu, kiedy byłam jeszcze w liceum.
Pomijam już fakt, iż utwory BJ kojarzą mi się nieodłącznie z bardzo wiele znaczącą dla mnie (do dzisiaj) osobą...
W tamtych czasach dostęp do muzyki był znacznie bardziej ograniczony niż obecnie i pamiętam, z jakimi wypiekami na twarzy szukałam płyt i kaset. A gdy na naste urodziny dostałam od mojego ówczesnego chłopaka płytę "Slippery When Wet" (którą zresztą mam do dzisiaj), byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. I choć w dość szybkim czasie znienawidziłam utwór "Never say goodbye" równie mocno jak dedykację z płyty, to obecnie z ogromnym sentymentem po nią sięgam.
Piosenki z gatunku lekkich i łatwych, ale za to jak przyjemnie się tego słucha :)


Moim ostatnim absolutnym hitem jest stary utwór w przepięknym wykonaniu. "Bed of roses"...
Podejrzewam, że mężczyzna, który zaśpiewałby mi to w taki sposób jak Jon, mialby poważne problemy z moim odczepieniem się od niego:D Mogłabym sluchać tego równie długo i nieprzerwanie, jak innego równie mocno emocjonalnie dla mnie nacechowanego kawałka - "Always"

To właśnie Jona słucham, gdy jest mi źle, smutno, tęsknię za czymś, co minęło bezpowrotnie, kiedy mam ochotę zamknąć się w czterech ścianach i nie oglądać nikogo i niczego.



"Now your pictures that you left behind
Are just memories of a different life
Some that made us laugh, some that made us cry
One that made you have to say goodbye
What I'd give to run my fingers through your hair
To touch your lips, to hold you near
When you say your prayers try to understand
I've made mistakes, I'm just a man
...
Well, there ain't no luck
In these loaded dice
But baby if you give me just one more try
We can pack up our old dreams
And our old lives
We'll find a place where the sun still shines .."


A do tego ten niesamowicie sexowny uśmiech Jona, który z każdym rokiem wygląda coraz lepiej i nie traci tego czegoś, co sprawia, że patrzenie na niego jest czystą przyjemnoscia kenyit
[ Ciąg dalszy ... ]

Posted by Cathy - - 0 komentarze

W ubiegłym tygodniu udało nam się wyjechać na chwilę do mojej babci na wieś.. Pogoda wspaniała, cisza, spokój i gdyby nie wszędobylskie pająki, których wyjątkowo nie cierpię i mało luksusowe warunki (dość łagodne określenie), to mogłabym powiedzieć, że niczego więcej do szczęścia mi nie potrzeba.
Szkoda, że tak krótko i szybko trzeba było wracać...
Kilka fotek z moją córką w roli głównej (ja, jak zwykle- z drugiej strony obiektywu :) )

[ Ciąg dalszy ... ]

Posted by Cathy - - 2 komentarze

Temat wiary jest trudnym i budzącym wiele kontrowersji tematem i mimo, iż przekonana byłam, że staram się żyć w zgodzie z wiarą, jaką wyznaję, to dzisiaj okazało się, że pójdę do piekła jak nic...
A wszystko za sprawą tych dwóch filmików.

Abstrahując od powieści Pani Rowling (choć ocenę Harrego Pottera zostawiam innym), zastanawiam się, czy naprawdę zainteresowanie powieściami, w których magia jest nieodłączym elementem rzeczywistości w nich kreowanych, jest naprawdę czymś tak strasznym, że osoba taka jak ja (czyli wychowana w wierze chrześcijańskiej), absolutnie nie powinna się do nich zbliżać, czy też komuś tu wyprano nieźle mózg...
Doszukiwanie się w tym wszystkim propagowania zła, ukrytego mrocznego przesłania, nie przypomina nieco żałosnej afery z Teletubisiami? Czy naprawdę nie możemy już traktować powieści takimi, jakie one są? Dzieci tak robią i najbardziej przerażające jest to, że zanim nie usłyszą wypaczonych poglądów na ten temat, im samym do głowy by nie przyszło doszukiwanie się w tym wszystkim ukrytej symboliki...
Idąc tym tropem powinniśmy chyba spalić na stosie wszystkie powieści fantasy, a nawet posunąć się dalej i wykreślić z literatury braci Grimm i innych twórców bajek. Jaś i Małgosia? Jedna z najbardziej makabrycznych historii, jakie można sobie wyobrazić. Żywcem Jasia do pieca? A Czerwony Kapturek, gdzie wilk pożera babcię a leśniczy bez mrugnięcia okiem go rozpruwa?
Weźmy też pod lupę wioskę Smerfów (tylu facetów i tylko jedna babka?I skąd tam Smerfuś się wziął, ha?) a zaraz po nich Bolka i Lolka i ich podejrzaną męską przyjaźń i fakt, że nie są zainteresowani Tolą...
STOP!
Czy tylko w mojej głowie aż do tego momentu nie rodziły się tak chore skojarzenia? Czy przeżyłam ponad 30 lat wychowana na zdemoralizowanych podstawach i dlatego nie dostrzegam w tym wszystkim ZŁA? Mam nadzieję, że to nie moja naiwność pozwala mi sądzić, że rozum dano nam właśnie po to, by ocenić, czym jest zło i umieć je samemu rozpoznać.

Co do samego Harrego Pottera. "To jest przyjaźń dwóch satanistów. Nie, trzech satanistów. A nawet 4 satanistów , można by tak makabrycznie zażartować...". Pozwoliłam sobie zacytować autorkę wypowiedzi odnośnie bohaterów wcześniej wspomnianej powieści dla młodzieży. Stwierdzenie, że czytanie książek o HP kończy się makabrycznymi praktykami rodem z horrorów, równie dobrze można by odbić argumentem, iż przeczytanie Starego Testamentu niesie ze sobą równie poważne zagrożenia, bo czyż nie ma w nim mrożących krew w żyłach opisów? Dokąd nas to zaprowadzi?

Ok, w takim razie wrzucam do tego samego worka powieści CS. Lewisa, przesiąknięte okultyzmem i czarną magią (tylko jak się to ma do tego, że Lewis był teologiem i autorem literatury chrześcijańskiej?). Szkoda, bo ja się na nich wychowałam. Złem jestem widać przesiąknięta do kości.
Strach pomyśleć, co mi grozi za przeczytanie większości pozycji Tolkiena... A już przyznanie się do przełknięcia książek D.Browna na bank gwarantowałoby mi spalenie na stosie (całe szczęscie, że ten zwyczaj już lekko zaniedbany został).
Czy zostają nam do czytania w takim razie tylko publikacje, które uzyskały aprobatę RM?
Samo stanowisko Kościoła w tej sprawie mówi mniej wiecej o tym, by zachować obiektywizm i zdrowy osąd przy czytaniu, a nie zamykać się w ciasnych ramach rydzykowych (świadomie użyłam małej litery) herezji.
Na nic zda się czytanie Pisma Świętego co kwadrans, jeżeli nie będziemy wychowywać dzieci w poszanowaniu drugiego człowieka i właśnego życia. Jestem przekonana, iż takie dzieci Harrego Pottera (czy każdą inną postać ze świata magii) odbiorą tak, jak odebrany zostać powinien. A jeżeli do tego jeszcze autorce udało się zachęcić do sięgnięcia po wstrętne pismo drukowane miliony młodych czytelników, to cześć i chwała jej za to...
Fanatyzm religijny, brudy i fałsz jest niestety tym, co skutecznie odstrasza młodych ludzi i w tym należałoby raczej szukać przyczyn odchodzenia od Kościoła, a nie w powieściach o Harrym Potterze...

Przykro mi, powieści fantastyczne (czyli "satanistyczne"...) czytać zawsze lubiłam i czytać będę nadal. Mam nadzieję, że moja zdolność oceny w to, co wierzę, a co jest tylko sposobem na spędzenie miłych chwil nad kartkami powieści, pozwoli mi uniknąć przyklejenia etykietki "satanistki"....


Tyle ode mnie. Kontrowersyjnie? Być może... Starałam się nikogo nie urazić, a jedynie wyrazić swój pogląd w tej sprawie.

PS. Fanką Harrego Pottera nie jestem :)
[ Ciąg dalszy ... ]